Jak mówią mądrzy ludzie: punkt widzenia zmienia się z punktem siedzenia. Nie sposób się nie zgodzić.
Wrocław od zawsze kojarzył mi się ze szkołą, problemami z przejściem na szpilkach na imprezę i dużą ilością sklepów. Poranki spędzałam na uczelni, popołudnia na zakupach a wieczory… wiadomo. Ot studenckie czasy. Luz blues i beztroska.
Dzisiaj co widzę we Wrocławiu? Widzę wszystko z perspektywy mamy i małego dziecka. Widzę mnóstwo krasnali, które trzeba odnaleźć, widzę zwierzątka na Jatkach, widzę ile baniek mydlanych i atrakcji jest na rynku. Widzę gołębie, które trzeba gonić, widzę małe restauracyjki, w których można przysiąść na loda i fontanny, w których najlepiej pomoczyć łapki.
W kostce brukowej nie ma już przeszkód dla mnie, teraz patrzę na nią i w głowie mam myśl: nie przewróć się Mała!
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Najprawdziwsza prawda.
W ostatnia sobotę zamieniliśmy Opole na Wrocław. Rzut beretem, a zwykły wyjazd zamienił się w ciekawą wyprawę. Nie mogłam sobie odmówić pójścia na targi Mamaville i nacieszenia oczu tymi wszystkimi pięknościami wychodzącymi spod ludzkich rąk. Zazdroszczę talentu, bo gdybym potrafiła sama siedziałabym przy maszynie i tworzyła.
Polataliśmy z wujaszkiem Markiem po rynku i po pobliskich uliczkach. Połapaliśmy baniek mydlanych, pojedliśmy lodów. Niby takie nic, zwykły dzień na mieście, ale jak inny od każdej soboty spędzanej w naszym mieście.
Następnym razem atakujemy Zoo i afrykarium. A może Wy znacie ciekawe miejsc we Wrocławiu, do których można pójść z maluchem?
Liwia:
Spodnie- Pepco
Swetrek- Zara
Bluzeczka, torebka – H&M
Butki – Naturino
Kot- Several Moments
Monika:
Sukienka – Medicine
Buty- Zara
Torebka – H&M