Czekałam na nią z utęsknieniem. Nie przerażało mnie nawet, że miała się odbyć bardzo późnym popołudniem i to w innym mieście.
Liweczka została dobrze wyspana, w innych godzinach niż zwykle, podkarmiona, przebajkowana. Jednym słowem gotowa do długiego brykania.
Miałyśmy mieć pierwsze bardziej profesjonalne zdjęcia razem. I to takie świadome. Nie jak po urodzeniu, że mama zaaferowana, przebieranki, czapeczki, słodkie rączki, a kochane stworzenie przespało, przesiusiało i jeszcze, nie powiem co zrobiło z pięknymi strojami..
(Magdalena Opołka FOTOGRAFIA)
(Magdalena Opołka FOTOGRAFIA)
Pierwsza dorosła sesja : Mama i Córka. Córka i Mama.
Wyszukane sukienki, a żeby było oryginalnie ;), takie same. Wszystko przyszykowane na dwa dni przed..
Zachwycona mama.. a wyszło.. 🙂
Może niech każdy oceni sam, a ja napiszę w paru punktach, jak widziałam tą sesję, co bym zmieniła i jaką nauczkę wyniosłam, po naszym pierwszym razie.
1. Fotograf z podejściem – to podstawa całej współpracy. Nasze zdjęcia robił cudowny Wujek Marek, który jednak z dziećmi ma jeszcze! mało wspólnego i zwyczajnie szału Liweczki nie ogarniał. I niestety, ku jego zdumieniu, kiedy powiedział „Liwia stój!” ta nie stała 🙂
Ale i tak wielkie brawa dla Wuja! Następnym razem będzie starsza, może posłucha!
2. Drzemka przed. U nas była i myślę, że nas uratowała. Marudne dziecko raczej nie było by chętne do współpracy.
3. Czas na oswojenie ze studiem. I tu, niestety, wparowaliśmy równo na umówioną godzinę, dzięki czemu pierwsze paręnaście minut trwało zwiedzanie każdego kąta, ciekawostek, sprzętów, gadżetów itp. A można było przyjechać szybciej, pobawić się, oswoić…
4. Zostawić nerwy w domu. Każdy. Fotograf, mamusia, tatuś i każdy, kto się tam pokażę. Nie ma nerwów, bo ktoś nie pozuje, bo ktoś teraz chce się napić, bo to bo tamto. Nie ma. To ma być zabawa.
5. Miejsce do odpoczynku i posilenia się. Czyli inaczej: kocyk, podusia i przekąski. Każdy, nawet najbardziej twardy zawodnik wymięknie. No chyba, że jest się supermodelką, ale nie, to nie o nas. Musieliśmy sobie robić chwilunię przerwy. To jednak męczące jest, dla mamy także, zwłaszcza jak podrzuci parę kilo paręnaście razy, bo „nie wyszło Monika, jeszcze raz!”.
6. Gadżety. Gadżety i gadżety. Kiedy dziecko jest starsze, to postoi w danej pozie. Liwię utrzymać na tle dało się tylko i wyłącznie gadżetami. A, że mama wzięła dwie maskotki, które niekoniecznie się podobały, najfajniejszymi rzeczami były puste opakowania. I tak na większości zdjęć Liwia chodzi z pudełkami, foliami itp. A można było tego uniknąć..gdyby tylko się pomyślało 😉
7. Rozśmieszacze. Jeżeli macie swoje sposoby na rozśmieszanie, super. Nasze po 3 zdjęciach przestały działać. Dobrze, że pojawiła się ciocia Magda, wraz z którą każdy po kolei odstawiał tańce. I nie wiem, czy to ciocia, czy te nasze tańce, ale podziałało 🙂
8. Pozowanie. Najważniejszy punkt. Przyzwyczajone mamy, które robią zdjęcia swoim dzieciom, jeżeli oczywiście nie są mistrzyniami selfie, ani modelingu nie mają we krwi, proponuję poćwiczyć przed lustrem. Bo przysięgam do tej pory słyszę w głowie: „Monika! Ty też jesteś na tych zdjęciach!”, „Monika! Pozuj! „, „No Monika noooo!”. I dlatego nie ma tu żadnego mojego zdjęcia. Nie podołałam roli modelki, skupiona na minach i śmiechu Liwki, nie zwracałam na siebie uwagi! Błąd, błąd, błąd! Następnym razem będę ślęczeć przed Top Model i uczyć się, co i jak 🙂
Uff.. dawno się tak nie rozpisałam.
To była nasza pierwsza, ale na pewno nie ostatnia sesja. Wyciągnęłam wnioski i może być już tylko lepiej. I tak zdjęcia są świetne, mimo moich błędów. Mimo tego, że nie pozowałam, mimo tego, że zapomniałam opasek dla Liwii…
A! Sukienki!
Wiele z Was pyta mnie skąd, skąd, skąd? Bo śliczne, bo takie same…
Sukienki pochodzą ze sklepu Lilis Little Store. Jest to zestaw dla mamy i córki o nazwie Pure One (link) [z tego co właśnie zauważyłam w super promocji! ]
Zawsze podziwiałam zdjęcia, na których mamusia z córcią mają podobne ubrania. Długo szukałam czegoś ładnego dla nas, aż natrafiłam na ten klasyczny, prosty, troszkę elegancki, ale też na co dzień, zestaw. Nie powiem, trochę poczułyśmy się jak damy 🙂
Ale najważniejsze było to, że w morderczych sesyjnych warunkach, było nam wygodnie, a później te piękne białe sukienki zdały test przekąsek między zdjęciami, flamastrów i pralki.
Liwia i Mama :
Sukienki – Lilis Little Store