Muszę się przyznać, że moja systematyczność kuleje i to tak bardzo, bardzo mocno. Dopóki sobie czegoś nie zapiszę, że mam zrobić, to wylatuje mi z głowy. Hop i nie ma. W ciąży to już jest totalna katastrofa i mogę potwierdzić, że nie na darmo mówi się, że baby mają ciążowy mózg. W tym czasie zachowuje się, jak galaretka i czasem mimowolnie płata nam figle, więc co się dziwić, że pamięć zawodzi.
Prawie trzy miesiące temu postanowiłam jednak, że będę się trzymać jednego, ale bardzo ważnego postanowienia: zawalczę o wygląd swojej skóry na brzuchu i spróbuję zniwelować nowe rozstępy. Brzmi śmiesznie, wiem, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to nie tylko sprawa kremów, żmudnej pracy nad skórą, ale też genów- a tych na pewno nie oszukamy. I jeżeli nasze mamy, czy babcie miały tendencję do powstawania rozstępów, to jest wielce prawdopodobne, że i nas czeka podobny los. Jednak ile mogę, tyle chciałam zrobić i teraz przyszedł czas na efekty…
A efekty są! 🙂 I na tym powinnam skończyć wpis i iść się cieszyć, ale w paru słowach opiszę Wam to, co stosowałam i jak często.
Ciąża z Liwią nie oszczędziła mojego brzucha. Choć nie, właściwie to wszystko było całkiem fajnie i gładko do ostatnich dwóch tygodni, jak w 9 miesiącu skóra zaczęła swędzieć i się rozciągać, tak do dziś mam pamiątki z tamtego listopada. Mądra baba po szkodzie, tym razem wzięłam się do roboty, no i zmobilizowałam do bycia systematyczną. Trudno mi to przyszło, nie powiem, ale zawzięłam się w sobie, wydrukowałam tabelkę, która z uporem maniaka przypominała mi, że czas posmarować brzuszek.
Przez ostatnie trzy miesiące stosowałam silikonowe serum na rozstępy marki Rosilimed na przemian z olejkiem na rozstępy.
Marka ROSILIMED jest stosunkowo młoda na rynku, więc jest dla mnie swoistym odkryciem, ponieważ do tej pory słyszałam tylko o popularnych preparatach, które stosowałam, ale niestety nie przynosiły takiego spektakularnego efektu, jaki był zapowiadany. Te kosmetyki wpadły w moje ręce przez przypadek i to w aptece, gdzie raczej kosmetyków do brzuszka nie szukałam (nie ma to jak drogerie, gdzie wszystkiego da się dotknąć i powąchać).
Preparaty oparte są na bazie silikonów farmaceutycznych, których skuteczność w leczeniu ciągłości skóry została poparta naukowo. Dla mnie posiadają dwie ważne właściwości: po pierwsze są bezpiecznie do stosowania w ciąży i podczas karmienia piersią, a po drugie nie mają absolutnie żadnego zapachu, są bezwonne- co dla ciążowego nosa znaczy bardzo wiele 🙂
Olejek na rozstępy- cena ok. 39 zł
Serum na rozstępy – cena ok. 24 zł
Olejek na rozstępy oraz serum stosowałam zamiennie, co drugi dzień inny preparat, wmasowując je w skórę dwa razy dziennie: rano i wieczorem. Oba to nowoczesne kosmetyki, które ograniczają proces tworzenia się nowych naczyń krwionośnych i syntezę kolagenu, a co za tym idzie spowalniają i hamują powstawanie rozstępów oraz blizn.
Serum na rozstępy spodobało mi się bardziej z jednego powodu: sposób użycia. Buteleczka zakończona jest systemem roll-on, więc właściwie bez dotykania można aplikować kosmetyk na zmienione miejsca. Olejek jest w formie sprayu, ale zarówno jeden jak i drugi, bardzo łatwo się aplikuje, szybko wsiąka w skórę i nie pozostawia tłustych plam. Oba są bezbarwne i bezwonne.
Wrzucam Wam również tabelkę, która niesamowicie mi pomogła w tym, żeby systematycznie nakładać kosmetyki- pamięć ciążowa jest, no same wiecie jaka, kiepska. Warto monitorować to, co się robi i odhaczać 🙂 Tabelka do pobrania tutaj!
Kosmetyki, o których pisałam dostaniecie w aptekach, ale także na stronie zdrowopieknie.pl w bardzo korzystnych cenach.
Uwierzcie mi na słowo, mój brzuchol urósł ogromnie, skóra napięta jest w tej chwili do granic możliwości, ale dzięki temu, że szybko i dobrze o nią dbałam, nie popękała, nie swędzi i (jak na tę chwilę) nie pokazuje żadnych nowych „śladów” po obecności lokatora w brzuchu. Mam porównanie pierwszej i drugiej ciąży, bo przecież geny się nie zmieniły, więc i predyspozycje zostały te same. Zmieniłam kosmetyki i sposób dbania o ciążowy brzuch i widzę, że to dało rezultaty.