Zawsze, kiedy spędzamy weekend u moich rodziców, trwa wojna. Mała bitwa na słowa i czyny, niektórym włączają się nawet zapomniane pokłady energii, a mięśnie, o których dawno świat zapomniał, włączają się naprędce, po to, by właśnie w tej bitwie zwyciężyć. Nieee, nie myślcie, że kłócimy się z byle powodu, to przecież musi być coś ważnego. Prawda?
U rodziców jest takie miejsce w salonie, w którym każdy chce przebywać. Obiekt pożądania, usytuowany tak, że zimą można zagrzać swoje zmarznięte nóżki przy kominku, opatulić się cieplutkim kocem, a wiosną i latem słuchać odgłosów ptaków z ogrodu i wdychać świeże powietrze dolatujące z okna obok. (To jest też najlepsza miejscówka do oglądania telewizji, ale ciiii… pozostańmy w romantycznym klimacie ;). FOTEL. Najwygodniejszy i w idealnym miejscu, ulubione miejsce odpoczynku i odprężenia, w którym można po prostu odpłynąć z kubkiem gorącej kawuni i książką. Duży, komfortowy, otulający mebel, tylko i wyłącznie dla jednej osoby. Nie podwójna, czy potrójna sofa, na której tu ktoś przysiądzie, tu ktoś kopnie, albo wlezie na głowę.
Po cichu marzyłam o takim miejscu dla siebie, ale zawsze racjonalne myślenie wygrywało. W naszym mieszkaniu, choć miejsca pozornie jest dużo, jakoś nigdy nie było kąta, w którym taki fotel mógłby stanąć. Duży narożnik, stół z krzesłami i reszta mebli, tak idealnie i na stałe wpisała mi się w krajobraz, że narzekanie i lekkie marudzenie męża, że moglibyśmy przygarnąć jakiegoś „uszatka” do domu, nie chciało mnie przekonać do całkowitego przemeblowania salonu…
Ale wiecie, kto nie zmienia zdania? Takie zwierzątko co robi muuu.. i tym sposobem całkowicie niedawno w naszym domu zamieszkał uszaty fotel NEO od Gala Collezione, a ja co chwilę pytam siebie, dlaczego dopiero teraz?
Kiedy zobaczyłam na klatce schodowej dwóch rosłych mężczyzn, którzy wnosili to cudo, pomyślałam, że totalnie mi odbiło, a fotel zajmie pół salonu i eksmituję go razem z Wojtkiem na balkon. Ale tak idealnie wpasował się w klimat naszego mieszkania, że moje obawy zostały rozwiane w trzy sekundy. Poprzestawiałam delikatnie meble i zmieścił się tak, jak gdyby to miejsce dla niego czekało.
Fotel sam w sobie jest olbrzymi, ale to jest jego największy atut, gdyż można się po prostu wtopić, wtulić i totalnie odprężyć po całym dniu. Znacznie przewyższa wysokością nawet mojego rosłego męża (wysokość 115 cm – nie mąż – fotel 😉 ), więc można spokojnie oprzeć głowę (w komplecie jest również dodatkowy zagłówek, który można ściągnąć w każdej chwili). Jego boczki są wyprofilowane tak, że ręka z kawką leży jak ulał 😉 podwinąć nóżki i odpłynąć w marzenia. (Siedzisko fotela wykonane jest z pianki wysoko elastycznej -dlatego tak miękko ;), natomiast oparcie z pianki poliuretanowej). Szybko został okrzyknięty przeze mnie MOJĄ STREFĄ RELAKSU, a nie waszą – rodzinko 😉 Jak możecie jednak zobaczyć na zdjęciach, fotel jest okupowany. Dosłownie. Jak tylko z niego zejdę słyszę odgłosy moszczenia się na fotelu i przepadło, najczęściej moja ukochana córunia już tam jest 🙂 Albo pies, bo to przecież idealna wysokość na skoki w te i wewte.
Mam więc teraz takie swoje miejsce, do którego dołożyłam stoliczek, kwiaty, i w którym mogę chwilę posiedzieć, rozkoszować się kawą, aż do momentu, kiedy usłyszę ” mamuuuuusiuuuu, przyjdź tu na chwilę„.. Mimo, że fotel optycznie wydaje się być wielki i ciężki, w rzeczywistości jest lekki, waży 18 kg i można go przy użyciu niewielkiej siły przesunąć w dowolne miejsce. Dodatkowo obraca się o 360 stopni dlatego wykorzystuję go do pracy. Jako, że jeszcze nie dorobiłam się biurka z prawdziwego zdarzenia, przysuwam fotel do stołu i zamiast gnieść się na plastikowym krześle, wygodnie rozkładam się do działania. Dzięki temu, że obraca się zwinnie, nie muszę się szarpać z odsuwaniem ciężkiego mebla.
Mnie Neo urzekł swoim designem. Moim marzeniem było, i nadal jest, mieć wnętrza w odcieniach szarości, dlatego długo się nie zastanawiałam nad kolorem (choć paleta barw, materiałów i skór, jaką dostaliśmy do wyboru przyprawiła mnie o oczopląs i o mały włos nie miałabym teraz w domu skórzanego, turkusowego cuda… ale przypomniało mi się, że narożnik czerwony, więc nic by do siebie nie grało 🙂 ) Postawiłam na klasyczny, szary odcień, a sam materiał należy do tych łatwo czyszczących – kto ma dzieci, ten rozumie, że gąbka i woda to podstawa przy sprzątaniu. Lubię w nim też chromowaną, obrotową podstawę. Reszta mebli w domu jest na drewnianych nóżkach, dlatego to srebro idealnie przełamuje konwencję i wprowadza odrobinę nowoczesności.
I wiecie, chciał ten mój mąż mieć dla siebie kawałek salonu, odprężyć się po pracy, wyciągnąć nóżki, pooglądać mecz i wypić piwko, a zamiast tego ma trzy kobiety, które regularnie okupują fotel. Ja piję swoją poranną kawkę, patrząc się przez okno na nadchodzącą wiosnę, Liwia załatwia interesy, czyta, dzwoni do ukochanego wujka, a Bila, jak to Bila, obija się całe dnie na miękkich posłaniach 🙂 Cieszę się, że dałam się przekonać do zmian!
SUKIENKA LIWECZKI : BUBA!
spineczka: Lenleobow
Kto dotrwał do końca, ten ma niespodziankę i szansę na fantastyczne nagrody. Razem z producentem mebli, firmą Gala Collezione, mamy dla Was wspaniały KONKURS! A w nim do wygrania zestaw pufa + poduszka w kolorze biało – czarnym, takie jak na zdjęciu poniżej.
ZASADY KONKURSU:
- Zostaw w komentarzu pod tym postem odpowiedź na pytanie: Jak wprowadzasz wiosnę do swojego domu?
- Termin nadsyłania odpowiedzi to 12.03.2017 do 16.03.2017 do godziny 23:59. W przeciągu dwóch dni podamy zwycięzcę, pod tym postem.
ROZWIĄZANIE KONKURSU!
Kochani, dziękuję Wam serdecznie za tak liczny udział w konkursie! Niestety główna nagroda jest tylko jedna, chociaż chcielibyśmy Wam wszystkim ją przekazać… Ale, ale! Ze względu na więcej pięknych odpowiedzi, przygotowałyśmy 5 nagród dodatkowych :)) Fajnie, prawda?
NAGRODA GŁOWNA:
Pani Magdalena Żołądź
Nagrody dodatkowe:
Aneta
Maria Słoboda
Marta Chmielnicka
Justyna Balchan
Madzia
Bardzo proszę o kontakt w wiadomości prywatnej w celu ustalenia szczegółów wysyłki nagród 🙂 GRATULUJĘ!