Wiem, dziwnie to brzmi. Po pół roku mieszkania w nowym domu i już metamorfoza sypialni? 😉 Ale uwierzcie na słowo- ściany już trochę przeszły!
Zaczęło się niewinnie- od przeglądania inspiracji. Z każdą stroną i zdjęciem nakręcałam się coraz to mocniej na kolory, odcienie, na malowanie. Standardowo, jako pierwszy wpadł mi do głowy szary, czyli mój ulubiony kolor, ale stwierdziłam, że starczy tych szarości i czas zaszaleć! Zakochałam się na zabój w zielonym, ciemnym, intensywnym kolorze, który totalnie wybił mi z głowy szarości. Wyszukiwałam farby, przeglądałam próbki, chodziłam po marketach budowlanych i przede wszystkim próbowałam przekonać nieugiętego męża. Trwało to trzy miesiące! TRZY miesiące marudzenia, pokazywania inspiracji, wizualizowania mu, jak to będzie pięknie, kiedy będzie budził się w butelkowo-zielonej sypialni. A jaka ja będę szczęśliwa… 😉 I zgodził się, niechętnie, ale się zgodził. Biegłam do sklepu, szybko kupiłam farby, zanim się rozmyśli i malowałam, zadowolona, upaćkana farbą, podczas drzemki dziecka, ale malowałam, bo byłam przekonana, że to właśnie to!
Wyszło nieziemsko! Wyglądało pięknie, ale… no właśnie, musiało być jakieś ale i „a nie mówiłem”. Dwa miesiące próbowaliśmy żyć w takim ciemnym kolorze i nie dawaliśmy rady. Sypialnia mnie przytłaczała. Mimo jasnej pościeli i dodatków było zdecydowanie za ciemno, a to, co na inspiracjach i zdjęciach wyglądało pięknie, niestety nie sprawdziło się w codziennym życiu.
Postanowiłam więc… malować dalej! 😉 Wcale nie było to łatwe, bo pokrycie zielonego, tak by było idealnie biało wymagało nałożenia kilku warstw farby, dlatego największą ścianę postanowiłam zrobić na szaro. A jak. Ale nie zwyczajny szary, a fajną kombinację jasnego i ciemnego odcienia tego koloru. Wyszło bombowo. I oryginalnie- mogę się założyć, że nikt więcej dokładnie takiej ściany mieć nie będzie 😉 Mam kawałek swojego burzowego nieba, który jeszcze do niedawna czekał na zagospodarowanie.
Długo szukałam dodatków na tę ścianę, a też przeciągało się to w czasie, ponieważ stało tam do tej pory łóżeczko Kajtusia, a dla bezpieczeństwa wolałam nie wieszać nad nim półek, by nic nie pospadało. Teraz, gdy łóżeczko jest już w innym miejscu, ja miałam pole do popisu i możliwość dokończenia tej części sypialni.
PLAKATY DO SYPIALNI
Wybór był oczywisty- plakaty. Ale nie był prosty! 🙂 Chciałam czegoś delikatnego, czegoś, co kojarzy mi się z miłością, z delikatnością. Przeglądałam stronę desenio.pl z wypiekami na twarzy, aż natrafiłam na pierwszy plakat, a od niego wszystko się zaczęło. Nowoczesna i minimalistyczna ilustracja, przedstawiająca dwie twarze- zakochałam się w nim od pierwszego wrażenia, wiedząc, że to właśnie będzie centralną częścią naszej ściany.
To właśnie ten- Plakat FACES NO. 2 (tutaj!) rozkochał mnie w sobie, a od niego wszystko się potoczyło i ruszyła lawina: ręce, morze, napis „Calm”, dwa listki… tak naprawdę mogłabym wybierać i dodawać w nieskończoność, ale mi ściany zabrakło 😉 Na dole zostawię Wam listę z linkami do plakatów, w razie, gdyby któryś Wam wpadł w oko!
Wiecie, co było najtrudniejsze? Zaplanować, jak będą powieszone 🙂 Zrobiłam kilka kombinacji, na całe szczęście pościel mam szarą, więc udawała ścianę, żebym mogła sobie wyobrazić, jak będzie to finalnie wyglądało 🙂 Powieszenie to bułka z masłem- mam w końcu Kajtusia, mojego majstra z wiertarką, więc poszło gładko 😉
A tak na poważnie, rozplanowaliśmy przed powieszeniem dokładnie odstępy, rozmieszczenie i finalny układ, tak, by podczas wiercenia dziur, nie było nieprzyjemnej niespodzianki. Warto zostawić sobie kartki, które są w ramkach, one mają dokładnie takie wymiary, jak plakaty, dzięki czemu, po naklejeniu na ścianę, będą imitować późniejsze ułożenie.
Ale do rzeczy! Efekty końcowy wygląda tak! 🙂 Pięknie, prawda? Dodałam też lampę pająka, o której marzyłam, lusterko w złotej ramie, a pod plakatami kiedyś stanie konsolka, na której poustawiam świeczki i kwiatki. Taki mam plan 🙂
LISTA PLAKATÓW:
Plakat WATERCOLOUR HANDS – tutaj!
Plakat BLACK OCEAN – tutaj!
Plakat CALM – tutaj!
Plakat LEAF SKELETON – tutaj!
A teraz mam coś dla WAS! Na stronie Desenio czeka na was weekendowa oferta, a z moim kodem KAMPERKI dostaniecie dodatkowo 10% rabatu do końca poniedziałku 26 sierpnia!
Spieszcie się, bo kod ważny jest tylko od dziś, czyli 23.08 do 26.08, a plakatów jest tak mnóstwo, że samo wybranie zajmuje kilka godzin 😉 Co więcej, zobaczcie sobie do działu z inspiracjami na ich stronie, można oszaleć! <3
Partnerem wpisu jest marka Desenio.