Nie mam już niemowlaczka. Mam ciekawe świata i życia dziecko, posługujące się dwoma bardzo precyzyjnymi narzędziami – dłońmi!
Na początku było.. hm nic nie było, rączki były do całowania dla mamusi, tatusia, dziadków.. aż przyszedł dzień odkrycia! Pojawiły się, zaczęła na nie patrzeć, bawić się każdym paluszkiem, dotykać zwierzaczków na karuzeli.
Później powolutku, powolutku ruchem kameleona, to pacnęła, to stuknęła, aż w końcu się udało! Małe rączki potrafiły złapać każdą zabawkę, a następnie przetransportować ją do dzioba.
Przeszliśmy dalej do stukania, pukania, klockiem o klocka, klockiem o lalkę, lalą o ścianę. Przesuwania, odsuwania, łapania dwoma paluszkami a to łyżki, a to groszku, a później każdego przedmiotu, który wszedł Królewnie w drogę.. a co znalezione to do buzi, a jak!
Aż nadszedł czas, w którym jeszcze chwilkę będziemy. Podoba mi się wszystko co stoi na stole, można rozlać, przesunąć, przydepnąć, rozcząstkować w łapkach, pomemłać i potem jeszcze raz rozklepać po stoliku. Szafki, szuflady, wszystko co na wysokości rączek przemielone po parę razy dziennie.
Ale jak cudownie widzieć, jak te małe łapki same myją, tak jak potrafią, swoje ząbki, same biorą szczotkę i czeszą włosy, zakładają okulary na nosek, układają klocki, czy gotują zupę z misia. Wtedy wiem, że to wszystko czego się uczymy, czego doświadczamy każdego dnia ma sens. I nie jest mi szkoda żadnej rozlanej szklanki soku na piękny biały dywan 😉
A już za chwilę będziemy lepić, malować, bazgrać, rysować.. Co to będzie, co to będzie. 😉
Liwia:
Spodnie, kurtka, koszulka, komin – Zara
Czapa – H&M
Buty- Emel