Obrazek z dnia codziennego: Mama, Tata, Dziecko i płacz. Uderzyło się? Nie. Upadło? Nie. To dlaczego płacze? Nobody knows…
Proszę Państwa zaczęło się i u nas. Na bunt dwulatka jeszcze za wcześnie, ale mamy już swoje humorki. Czy to w sklepie, czy na dworze, w samochodzie, a nawet! u Dziadków. W ostoi spokoju, miłości i radości – ziemi obiecanej naszej Liweczki- nawet tam zaczęły się dziać rzeczy niezwykłe. Moja dama zaczęła miewać humory.
Są momenty, kiedy nie pasuje jej zupełnie nic. Zaczyna się od skromnego nie!, przechodzi do nie!nie!nie!, następnie do płaczu z krzykiem i wielkim fochem na ziemi. Tak, mój aniołek pokazał różki. Nie pomaga lizak, smoczek, wspomniana Babcia, a przytulanie pogarsza sprawę. Grochy lecą po policzkach, a mi się chce ryczeć razem z nią.
Mądre głowy mówią, że są złote środki i sposoby, żeby temu zapobiec. Pozostało mi metodą prób i błędów działać, żeby nie osiwieć podczas kolejnej awantury przy placu zabaw lub półce sklepowej..
Podobno trzeba:
– zachować spokój – ciężka sprawa. Widzę siebie na środku sklepu, z torebką, zakupami i dzieckiem leżącym pod półką. Tak, widzę to, stoję zlana potem, czerwona jak burak i nie wiem, czy zapakować ją do torby, do wózka, czy położyć się obok i płakać. A w myślach powtarzam sobie: jesteś oazą spokoju…..
– pamiętać, że są nieuniknione – wiem i staram się zrozumieć. Mały szkrab nie jest w stanie wyrazić inaczej emocji, z którymi walczy, więc próbuje na różne sposoby, często robiąc małą awanturkę. Mówią ci mądrzejsi, żeby nie brać tego na siebie, że wcale nie jest się złą mamą, a dziecko nie jest złym dzieckiem. Tylko jak poradzić sobie ze wzrokiem tych ludzi, którzy wlepiają oczy w ciebie, a z ich twarzy przeczytasz: co za matka…?
– znaleźć ich źródło – smutek, złość, wołanie o uwagę? W naszym przypadku zazwyczaj punktem zapalnym jest reakcja na odmowę przy: bo ja chcę! Smutek zacałuję, wołanie o uwagę, rzucam wszystko i skupiam się na niej, ale nad złością muszę popracować..
– pamiętać, że nasze dziecko jest świetne! – i tak nigdy nie przestanę myśleć. Bo chociaż ciężko jest znieść pisk, krzyk i płacz, to kiedy pod koniec dnia popatrzę w te piękne niebieskie oczka, przytulę do snu i głaszcze po policzku, przypominam sobie, że Liwia jest cudowną dziewczynką, a humorki prędzej czy później odejdą w niepamięć…
Wasza kolej, pocieszcie mnie, że nie tylko u nas zdarzają się dni humorzaste! Czy u Was też tak jest? Jakie macie na nie sposoby?