Tytuł wpisu: Czasami czuję się jak uber-mama…
Tak, dosłownie, czasami mam wrażenie, że przyrosłam do fotela samochodowego. Dowożę, zawożę, odwożę, przywożę, dzień w dzień, kilka razy, to tu to tam. Przedszkole, zajęcia pozalekcyjne, sklep, poczta, urzędy… każdy dzień zaczyna się i kończy w samochodzie, a z tylnych siedzeń najczęściej dobiega bardzo znudzone:
Mamusiu, a daleko jeszcze?
Nasze miejsce zamieszkania szybko pokazało nam, jak fajnie i spokojnie żyje się z dala od miasta 😉 I jak bardzo szybko samochód stanie się nieodłączną częścią dnia.
A dzieci rosną, nie tylko wzwyż, ale przede wszystkim się starzeją! Czas leci nieubłaganie, a z małego bobasa, zrobiła mi się całkiem duża i mądra panienka, dla której szkoła i lekcje stały się bardzo ważne. Mało tego, przecież dopiero co na świecie pojawił się mój chłopczyk, a mrugnę teraz dwa razy oczami i już będę musiała kupić pierwsze kapcie do przedszkola!
Tak ten czas zasuwa, wszystkim latka lecą, tylko ja ciągle młoda… i ciągle za kółkiem!
Uber mama – to ja.
Jeżdżę jak błyskawica, wysłuchuje tysiąca piosenek, które nie do końca trafiają w mój gust muzyczny, godzę zwaśniony tył, który mimo że zapięty w osobne foteliki, to potrafi jeden drugiemu przyłożyć, wypinam, zapinam, odpinam pasy…
Ta wszechobecna jazda samochodem odbija się najbardziej na dzieciach, a w konsekwencji na mamach. Nie muszę Wam mówić, bo same się spotykacie z tym na co dzień- wkładanie do fotelika, zapinanie, wyciąganie. Dzień w dzień.
I tak, same wyjazdy związane z Liwią zaczęły się od baletu, po taniec nowoczesny, basen, spotkania z przyjaciółkami, w głowie pomysł na gimnastykę artystyczną, a „może jeszcze gra na pianinie mamo?”. A tydzień krótki… a wszędzie daleko, a mama też chce odpocząć.
A to tylko jedno dziecko! Co będzie, kiedy drugie będzie miało takie same potrzeby? 😊
Po pół roku spasowałam. Autentycznie wysiadłam i uleciała ze mnie energia. Pogodzenie wszystkiego mnie przerosło, totalnie burzyło porządek dnia, robienie obiadów musiałam zacząć o 8 po to, by wszystko inne załatwić we właściwym czasie, znaleźć czas choć na godzinę pracy, żeby sterta papierów nie wylała się już z sypialni, zaplanować wyjazd po Liwię tak, by zgrała się z drzemką Kajtka w samochodzie… i na koniec zajęcia pozalekcyjne- poniedziałki, środy i piątki.
W ten pamiętny dzień, kiedy miałam ochotę rzucić wszystko i uciec, siadłam wieczorem z winem w ręce i zaczęłam myśleć, jak ułatwić sobie dzień i co zrobić, żeby nie czuć się tylko i wyłącznie jak kierowca szkolnego autobusu, a finalnie pod koniec dnia znaleźć choć pięć minut tylko i wyłącznie dla siebie…
Tak naprawdę, wszystko staje się łatwiejsze, kiedy wprowadzi się w życie kilka stałych punktów, które ułatwiają organizację. I ja mam kilka mamusiowych trików, które stosuje, wspominałam Wam już nie raz, i które pomagają mi się lepiej zorganizować!
- Planuję dzień
To była zawsze moja udręka, bo co będzie to będzie, to się zrobi, tamto przełoży. Ale nie oszukujmy się, prowadzenie domu, firmy, bloga, dwójka dzieci, piesek, chomik, rybki i głodny mąż po pracy- jakoś trzeba sobie to poukładać.
Dlatego teraz, każdego wcześniejszego wieczoru zapisuję sobie listę rzeczy do zrobienie na kolejny dzień. Taką luźną z zaznaczonymi punktami, które muszę zrobić, które dobrze by było zacząć, ale też z zapasem miejsca na to, co przyniesie los 😉 Same wiecie, jeden dzień spokojny, a w inny okazuje się, że oprócz
- Wstaję wcześniej, niż reszta
No nie codziennie oczywiście, bo kto jak kto, ale ja to się wyspać lubię 😉 A po drugie, to mój syn jest jeszcze lepszy we wcześniejszym wstawaniu i nie raz biega po domu, zanim jeszcze kury zapieją 😉
A tak poważnie, ta chwila, kiedy wszyscy jeszcze śpią, to jeden z lepszych momentów dnia. Mam czas by zaparzyć sobie kawę, puścić pralkę, przygotować ubrania, a nawet i popatrzeć przez okno na śmiagające po ogrodzie koty sąsiada 😊
- Planuję posiłki i szybko gotuję 😉
Klucz do sukcesu: lista zakupów na cały tydzień i plan posiłków (obiadów). Zazwyczaj planuję wszystko w piątek, ze względu na to, że zakupy na cały tydzień robimy w weekend. Więc ostatni dzień tygodnia, to taki, w którym przeglądam zapasy, czyszczę lodówkę, zapisuje kulinarne marzenia rodziny i staram się to przelać na papier. I powiem Wam, od kiedy tak robię, nawet budżet domowy się bardziej spina, kiedy kupujemy to, co nam potrzebne, a nie to, co samo wpada do koszyka sklepowego.
O szybkim gotowaniu też już Wam kiedyś wspominałam- szybkowar, który skraca czas gotowania potraw- polecam 100%!
- Zakupy on-line
Do tego chyba nie trzeba Was przekonywać, jest to szybsza i wygodniejsza forma robienia zakupów. A przede wszystkim kupuję tylko to, co mi potrzebne, bez kompulsywnego dokładania do koszyka.
Poluję na promocję, wyszukuję kody i rabaty- przyjemne z pożytecznym 😉
- Zajęcia językowe on-line
Kiedy wykiełkował w głowie Liw pomysł na język angielski, miałam totalnie mieszane uczucia, bo z jednej strony- nie może być nic lepszego, niż chęć dziecka do nauki, zwłaszcza języka obcego, który teraz jest tak powszechny. A z drugiej strony perspektywa kolejnego dnia w rozjazdach na zajęcia dodatkowe- ta skutecznie odpychała mnie od zapisania jej na cokolwiek.
Ale, tak jak już Wam wcześniej pisałam, postanowiłam, że internet przyda się w lepszym celu, niż kolejna bajka czy kanał na YT i jego potencjał wykorzystamy przy nauce języka angielskiego!
A jako, że lubię nowości, internet jest nieograniczony i czeka tylko na odkrycie, wraz z Liwią testujemy nową szkołę językową online @allright_pl, czyli miejsce do nauki języków obcych dla dzieciaków, w swoim domu, w swoim pokoiku. Bez jeżdżenia, bez korków, bez czekania.
Standardowo lekcja trwa 30 minut, a do jej przeprowadzenia potrzebny jest komputer z dostępem z dostępem do internetu. Dobrze jest też mieć słuchawki, wygłuszają one to, co dzieje się dookoła, a pozwalają się skupić na rozmowie z nauczycielem. A ta jest niezwykle interesująca!
Cała lekcja przebiega w języku angielskim, ale jest również możliwość wykupienia rozmów z lektorem polskojęzycznym. W obu przypadkach zajęcia polegają na śpiewaniu, słuchaniu piosenek, rysowaniu, oglądaniu obrazków. Wszystko tylko i wyłącznie w formie zabawy, angażując dziecko do otwarcia się na rozmowę, na używanie nowych słówek w języku angielskim, a to wszystko w asyście Liska Charliego.


Podczas zajęć największą uwagę skupia się na dwie rzeczy: komunikację nauczyciela z uczniem i drugą, rozmowę całym ciałem- gestami, ruchami itd. W praktyce oznacza to tyle, że dziecko ucząc się słówek, np. czasowników, wykonując tę czynność. Obrazowo: kiedy uczy się słówka „biegać”, w tym momencie pokazuje, jak biega, i tak dalej 😊
Dla dzieci jest to zabawne, angażujące i przede wszystkim zupełnie inne, niż standardowe nauczanie.
Wiecie, dlaczego testujemy? Bo pierwsza lekcja była za darmo, a panience się spodobało 😊 Także zachęcam Was do próby, jeżeli jesteście otwarci na możliwości internetu, to nie wahajcie się- dzieciakom się spodoba.
Mi samej się podoba, podsłuchiwałam, ale Liwia mnie wygania, bo widzę, że wtedy lepiej się skupia na nauczycielu, nie patrzy nerwowo na mnie, kiedy braknie jej słów, a sama próbuje coś wykombinować. Albo się zacina, ale wtedy wiem, że nauczyciel tak wyciąga i zagaduje, że finalnie dochodzą do porozumienia 😊
- Systematycznie sprzątam
Jak czasami w rozmowie powiem, że kilak razy dziennie przecieram blaty w kuchni, wkładam zabawki do pudeł, czy przecieram umywalki, to ludzie dziwnie na mnie patrzą, ale uwierzcie mi, systematyczne sprzątanie to klucz do sukcesu. O wiele łatwiej i przyjemniej żyje się w czystym domu, to po pierwsze, a po drugie, lżej posprzątać po jednym posiłku i wyjść z czystej kuchni do kolejnych zadań, niż po całym dniu sprzątać, a właściwie odgruzowywać dom, by nadać mu pierwotną formę 😉
My, Mamy, ciągle i ciągle musimy mieć rękę na pulsie. Wiedzieć, że dzieci są najedzone, umyte, ubrane i gotowe do szkoły. Prać, gotować, zbierać zabawki, a w międzyczasie myśleć o tym by zdążyć z pracą i do pracy, a po drodze zrobić zakupy na obiad i ten obiad zrobić. Życie pędzi jak szalone, a nasza energia jest limitowana. Bezsenne noce, chaos jaki wprowadzają dzieciaki, nadmiar obowiązków, któremu musimy sprostać na co dzień- to wszystko może być niezwykle frustrujące! Dlatego warto sobie ułatwiać życie, planować, oddać niektóre sprawy specjalistom, poprosić o pomoc… choćby po to, by wieczorem mieć tę spokojną chwilę… na leniuchowanie przy serialu 😉