Kiedy dni mnie przytłaczają i jedynym ratunkiem jest skulenie się pod kocem, w głowie mam jedną myśl: wpadłam w przysłowiowy dzień świstaka. Każdy ranek zaczyna się tak samo, codziennie te same problemy, dzieci nie odpuszczają, kłócą się, piszczą, płaczą, kawa kończy się w najgorszym momencie, bułki jakieś nieświeże, pranie znów zacięło się w pralce, a ja czekam do wieczora…
Bo wieczorem wszystko jest inne, wolniejsze, jest czas na oddech. Wieczorem w domu słychać cichy tupot nóżek, które uciekają po pokojach, z łazienki unosi się zapach płynów do kąpieli, znów wylało się pół wiadra wody z wanny, bo lalka chciała zobaczyć co tam na podłodze leży, a że włosy miała już mokre…Samochód zamienił się w samolot i poleciał z impetem aż do umywalki, a w mokrą wodę wbiegł swoimi łapami pies… Wieczorem ciepłe piżamki czekają na dzieciaki, misiaki tłoczą się, jak szalone koło poduszek, a ja słucham jeszcze opowieści z całego dnia i potem patrzę, jak powoli zamykają się oczka i moje maluchy odpływają w sen.
Zanim jednak to nastąpi, tulimy się, łaskoczemy, odtańczymy jeszcze ostatnie tańce do ulubionych piosenek, ćwiczymy wiersz do przedszkola i pielęgnujemy małe ciałka.
Liwia, to już panna- chce wszystko robić sama: kremuje ciało, nawilża włosy, stosuje swoje „babskie odżywki”, czesze się i tylko czasami pozwoli sobie pomóc i podrapać przy tym po pleckach. Kajtuś, mój mały uciekinier, chciałby być jak siostra, z tym że ilość kremu, jaką potrafi nałożyć na siebie w jednym momencie starczyłaby na obdzielenie całej naszej rodziny 😉
Choć rośnie mi, jak na drożdżach, to nadal mały bobasek, który śmiga w pieluszkach i najchętniej zasypia wtulony w moje ramiona. Dlatego oprócz balsamowania małego ciałka, wymaga większej uwagi i protekcji, choćby miejsc pod pieluszką. Tu, najlepiej i od kiedy pamiętam, sprawdza nam się Sudocrem w słoiczku – w sytuacjach naglących, kiedy pojawią się podrażnienia, nie ma kremu, który zadziała lepiej. Sudocrem jest z nami od 6 lat, bo właśnie wtedy, jako młoda i totalnie zielona mama, dostałam go w pierwszej wyprawce w szpitalu. Sprawdził się u Liwii, sprawdza się u Kajtusia, a kto wie, może kiedyś znów sprawdzi się u kogoś 😉
Ta wersja kremu, to SOS w wyjątkowych sytuacjach – kiedy „coś” się dzieje i mamy problem ze skórą. Tlenek cynku delikatnie osusza miejsca podrażnione, działa przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie, natomiast lanolina pielęgnuje delikatną skórę dziecka.
Sudocrem w słoiczku warto mieć zawsze w torbie, przy wózku, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się odparzenie, ale na co dzień najlepiej używać delikatniejszego kremu, o lżejszej konsystencji. Niewiele mam wie, ja też do niedawna nie wiedziałam i stosowałam zupełnie inną markę kosmetyków, że Sudocrem ma swój odpowiednik do codziennego stosowania. Sudocrem care & protect w tubce, to maść do stosowania przy każdej zmianie pieluszki, na co dzień. Ma lżejszą strukturę, ale tak jak odpowiednik w słoiczku, zawiera pantenol, witaminę E, naturalne konserwanty i nie zawiera parabenów. Choć jest bardzo delikatny, potrafi stworzyć barierę ochronną na skórze, odżywić ją i zabezpieczyć przed zakażeniami.
Oba warianty Sudocremu są hipoalergiczne i można je stosować już od pierwszego dnia życia dziecka.
I na koniec dnia, choćby tego najtrudniejszego, tego pełnego płaczu, nadchodzi ten moment, kiedy znów chcą się tulić, zasypiać w moich ramionach i opowiadać mi swoje historie. A ja smaruje te małe ciałka, które rosną w zaskakującym tempie, doceniam każdą chwilę i oddycham z ulgą, kiedy już spokojnie śpią.
Choćby mi dali nie wiadomo jak w kość, to #mojedzieciaki. Najlepsze.